Asset Publisher
Bezpieczna wyprawa do lasu
Wędrówka po lesie to w dzisiejszym, pełnym bodźców świecie może mieć wręcz znaczenie terapeutyczne. By tak się stało, musi być bezpieczna. Na co zwrócić uwagę, ruszając do lasu?
Naładowany telefon
Dziś, gdy niemal każdy ma w kieszeni smartfon, który lokalizuje nas w przestrzeni, przestajemy się obawiać, że gdziekolwiek zabłądzimy. Urządzenie musi jednak działać. Wybierając się w nieznany teren leśny, zadbajmy o to, by bateria była w pełni naładowana.
Telefon przyda się nie tylko do lokalizacji. Będzie niezbędny, by w razie trudnej sytuacji wezwać pomoc.
W lesie bywa różnie z zasięgiem sieci komórkowych. Jest słabszy w głębi kompleksów, w sezonie wegetacyjnym przy pełnym ulistnieniu, w zależności od pogody. Dlatego też w głębi lasu gorzej działają – albo nie działają wcale – internetowe aplikacje mapowe (Google Maps).
Sygnał GPS potrzebny do lokalizacji nie wymaga zasięgu telefonii komórkowej. Dlatego warto zainstalować aplikację mapową mBDL i mieć ze sobą wszystkie leśne mapy zawsze, niezależnie od zasięgu.
mBDL to Mobilny Bank Danych o Lasach, zasób o wiele bogatszy niż klasyczna mapa. Dzięki cyfrowym mapom poznamy wiek i gatunki drzew w konkretnych lokalizacjach. A nawet zakres prac, jakie zostały w nich zaplanowane, niezależnie od tego, czy las jest własnością państwa, gminy czy osoby prywatnej (ta informacja też tam będzie).
Od mankamentów towarzyszących elektronice wolna jest klasyczna papierowa mapa. W komplecie z kompasem ułatwi orientację i zabezpieczy przed zbędnym kluczeniem po leśnych drogach lub zabłądzeniem. Wiele nadleśnictw wydaje takie mapy.
Zgubiłem się w lesie. Jak próbować odnaleźć drogę?
Mimo możliwości, jakie daje współczesna technika, ludzie nadal gubią się w lasach. Co, gdy tak się stanie?
Przede wszystkim nie wpadajmy w panikę. Usiądź chwilę, zbierz myśli i przypomnij sobie opis terenu w którym jesteś. Warto wytężyć słuch, bo czasem słychać z daleka szum głównej drogi, pociąg lub odgłosy miasta. Wypatrywać charakterystycznych punktów terenu, jak linie wysokiego napięcia, gazociągi czy ślady użytkowania dróg – zwykle prowadzą do miejscowości lub dróg publicznych. W górach można podążać „z nurtem”, czyli iść wzdłuż potoku schodząc w dół, w ten sposób zwiększa się szansa dojścia do wioski lub drogi.
Jeśli masz działający telefon, ktokolwiek go odbierze, zada oczywiste pytanie: gdzie jesteś? Żeby odpowiedzieć coś więcej niż tylko „w ciemnym lesie”, postaraj się odnaleźć i wskazać konkretne szczegóły terenowe: ambona myśliwska, paśnik, znak lub tablica informacyjna, siatka ogrodzeniowa. Dla lokalnego leśnika to wiele mówiące szczegóły. Idealny do lokalizacji będzie słupek oddziałowy.
Lasy należące do państwa są zwykle podzielone na prostokątne oddziały. W przecięciu dróg, które są granicami oddziałów, w narożniku jednego z nich, znajdziesz kamienny słupek oddziałowy. Czarną farbą będą na nim wypisane numery oddziałów, ku którym zwracają się lica słupka. Te numery podane służbom ratunkowym czy leśnikowi pozwolą bezbłędnie zidentyfikować, gdzie jesteś. Leśnik może podpowiedzieć, w którą z dróg się skierować.
Słupek pozwoli z łatwością ustalić twoje położenie na leśnej mapie, gdzie zaznacza się oddziały. Gdy na słupku są numery czterech oddziałów, to narożnik pomiędzy dwoma najniższymi numerami wskazuje na ogół kierunek północny-zachód.
Leśnik perfekcyjnie zlokalizuje nas także na podstawie tabliczki (czerwonej w Lasach Państwowych) służącej do ewidencjonowania drewna. Znajdziemy tam dwa rzędy cyfr. Dolny to kod leśnictwa, górny – numer kolejnego stosu lub sztuki drewna. Numery są w bazie danych Lasów Państwowych, połączonej z mapą.
Natrafiłem na zakaz wstępu do lasu. Dlaczego?
Nie każdy fragment lasu jest dostępny dla turystów. Z zapisów ustawy o lasach wynika, że stale nie wolno wchodzić na obszary zagrożone erozją (najczęściej są to niebezpieczne dla ludzi osuwiska), na wszystkie uprawy leśne do 4 metrów wysokości, do ostoi zwierząt, na leśne powierzchnie doświadczalne i do drzewostanów nasiennych.
Zakazy są ustanawiane ze względu na dobro lasu bądź bezpieczeństwo ludzi. Taki charakter ma zakaz wstępu w miejscu, gdzie trwają prace leśne. To oczywiste, że nie należy go naruszać, gdy pracują maszyny i ścinane są drzewa. Znaki zakazujące wstępu ustawia się na drogach leśnych. Zakaz obowiązuje również wtedy, gdy na powierzchni nikt nie pracuje.
Zakaz wstępu może pojawić się także okresowo, wprowadzony przez nadleśniczego w związku z ogromnym zagrożeniem pożarowym, klęskami żywiołowymi (np. wiatrołomy czy okiść) oraz wykonywanymi zabiegami chemicznymi z zakresu ochrony lasu (stosowanymi wyjątkowo, gdy inne metody ochrony lasu nie przynoszą rezultatu). Takie zakazy są ustanowione w trosce o życie i zdrowie ludzi odwiedzających las i należy ich bezwzględnie przestrzegać.
Nieprzestrzeganie zakazu wstępu do lasu jest wykroczeniem, które - oprócz świadomego narażenia własnego życia i zdrowia - może być także ukarane mandatem. Tu znów warto rekomendować mBDL, który zawiera mapę zakazów wstępu do lasu.
Oczywiście ograniczenia dotyczą także obszarów chronionych, rezerwatów przyrody i parków narodowych. Tam poruszamy się po wyznaczonych szlakach.
Uwaga polowanie
Las służy rekreacji i wypoczynku, spełnia wiele rozmaitych funkcji społecznych, ale jest także jednocześnie obwodem łowieckim, gdzie mogą trwać polowania. Nie można żądać od myśliwych zaprzestania polowania, ale także myśliwi muszą tolerować i przewidzieć obecność ludzi w lesie.
W lesie polowania zbiorowe odbywają się między październikiem a styczniem, zwykle w weekendy i w ciągu dnia. Organizatorzy powinni je zgłaszać gminom. Te publikują informację o polowaniach na stronach internetowych najdalej pięć dni przed rozpoczęciem polowania. Przepisy nakazują również, by obszar, na którym odbędzie się polowanie zbiorowe oznakowywać tablicami.
Powyższe wymogi nie dotyczą polowań indywidualnych. Jednak regulamin polowań rygorystycznie określa zasady oddawania strzałów, polowania i zabezpiecza bezpieczeństwo ludzi. Myśliwi są dobrze wyszkoleni, świetnie znają teren i to zwykle oni dostosowują się do ruchu turystycznego w lesie.
Czy bać się dzikich zwierząt?
Choć bardzo małe, to bardzo niebezpieczne okazują się kleszcze. Samo ugryzienie nie jest dotkliwe, ale już konsekwencje chorób, które przenoszą mogą być niezwykle poważne. Istnieje szczepionka przeciw kleszczowemu zapaleniu mózgu. Przyjmują ją regularnie wszyscy leśnicy. Rekomendujemy jej przyjmowanie wszystkim miłośnikom wędrówek w terenie i grzybobrania. Tym bardziej, że obecnie kleszcze spotykamy nie tylko w lasach, a ze względu na panujące temperatury – przez większą część roku.
Nie ma szczepionki przeciw boreliozie. Jedyny sposób to unikać ugryzień kleszczy poprzez odpowiednie ubieranie się (jak najmniej odkrytych rąk i nóg), kontrolowanie odzieży i ciała po powrocie z lasu, stosowanie odstraszających pajęczaki i owady repelentów.
W polskich lasach coraz bardziej powszechne są duże drapieżniki: wilki i niedźwiedzie. Zwierzęta same z siebie nie bywają agresywne wobec ludzi. Niebezpieczne dla ludzi stają się w sytuacjach, kiedy same poczują się zagrożone. Takie ewidentne okoliczności to penetrowanie miejsc rozrodu (nor, gawr), rozdzielenie z młodymi, zablokowanie jedynej drogi ucieczki. Może do nich dojść przy naszej całkowitej nieświadomości. Dlatego dostrzegłszy drapieżniki, lepiej obserwować je z oddali, nie zbliżając się. To samo dotyczy dzików – mogą być niebezpieczne zaniepokojone, szczególnie z młodymi czy żmij, których jad może być dla człowieka śmiertelny.
Zawsze z dużą ostrożnością należy traktować zwierzęta, które nie wykazują lęku przed człowiekiem czy sprawiające wrażenie chorych. To mogą być objawy wścieklizny. Jej przypadki zdarzają się co prawda rzadko (szczepionki przeciwko wściekliźnie rozrzuca się z samolotów), jest to jednak bardzo groźna w skutkach choroba.
Gdzie spotkać leśnika?
Leśnika terenowego najłatwiej zastać w kancelarii (biurze) leśnictwa. Każdy leśniczy na tablicy informacyjnej przed leśniczówką oraz na drzwiach kancelarii podaje informację, kiedy przyjmuje interesantów. Zwykle są to godziny przedpołudniowe. Najlepiej umówić się wcześniej telefonicznie na spotkanie.
Warto pamiętać, że leśniczy, pomimo tego, że pełni służbę dbając o las i chroniąc go przed zagrożeniami, nie pracuje całą dobę ale w wyznaczonych godzinach.
Można też zadzwonić do Straży Leśnej, która patroluje teren całego nadleśnictwa. Numery telefonów znajdują się w zakładce kontakt.
Pamiętajmy! W przypadkach zagrożenia zdrowia i życia dzwonimy na numer 112.
Asset Publisher
Tutejszy nietutejszy
Tutejszy nietutejszy
Jest mniejszy, krępy, ma niezbyt zgrabne nogi i mniej spektakularne poroże, a do tego jego głos przypomina bardziej beknięcie piwosza niż potężny ryk. Daniel zwyczajny, bliski kuzyn jelenia szlachetnego, ma jednak inne powody do dumy.
Jesień to czas imponujących spektakli w świecie przyrody. Kiedy w połowie października kończy się rykowisko jeleni, światła nieco przygasają, by za chwilę rozbłysnąć na nowo: na scenę wkraczają daniele. Bekowisko, ich okres rozrodczy, trwa do połowy listopada, a nazwa, podobnie jak u jeleni, pochodzi od odgłosów wydawanych w tym czasie przez samce. Beczący daniel trzyma głowę poziomo lub lekko ją unosi, otwiera pysk i – podczas wydechu – wydaje krótkie, następujące po sobie seriami i przypominające zgrzytliwe chrapanie dźwięki.
Daniel to bliski kuzyn jelenia szlachetnego. Gatunek obejmuje dwa podgatunki daniela zwyczajnego i mezopotamskiego, czyli perskiego, które różnią się formą poroża – u zwyczajnego jest ono bardziej łopatowate – oraz masą ciała. Zwyczajny jest większy, ma też dłuższy ogon i wyraźniejsze cętkowanie. W naturze daniele żyją 20 do 25 lat, a w hodowlach – do 30 lat.Zaloty przebiegają podobnie – wychudzone w tym czasie byki gromadzą się i wabią samice. Zdarza się, że walczą ze sobą o ich względy i chociaż walki te nie są tak znane, jak potyczki jeleni, to także tworzą niezwykłe widowisko. – Daniele mają bardzo waleczny charakter – mówi Łukasz Gwiździel, leśnik i uznany fotograf przyrody, którego łupem padło wiele ujęć tego gatunku. – Na początku mojej fotograficznej przygody trafiłem na bardzo zacięte starcie dwóch byków. Podszedłem do nich bliżej i okazało się, że w ogóle nie reagują na moją obecność. Przykucnąłem przy sędziwym dębie i z odległości kilkunastu metrów podziwiałem ten niesamowity spektakl – wspomina spotkanie, które trwało zaledwie kilka minut, ale na zawsze utkwiło w jego pamięci. – Walka była bardzo zaciekła i wyrównana. Po jej zakończeniu zmęczeni wojownicy wolnym krokiem odeszli w głąb lasu – dodaje.
Ni pies, ni wydra
„Jeleń czy sarna?” – takie pytanie na widok daniela zadaje sobie wielu z nas, zwłaszcza tych niezbyt wprawionych w obserwacji dzikiej przyrody. Z pewnością cechą charakterystyczną gatunku jest dźwigane przez samce – ważące nawet 7 kg – poroże. U dorosłych przyjmuje kształt łopat podobnych do dorodnych poroży łosi. Jeśli jednak mamy do czynienia z łanią bądź młodym samcem, to jest niemały ambaras – zwierzę przypomina młodego jelenia lub większą sarnę. Z jeleniem pomylimy daniela najczęściej latem, kiedy jego ciało pokryte licznymi kontrastującymi z tłem i utrzymującymi się przez całe życie kropkami podobne jest do ubarwienia cieląt jeleni. Z sarną – jesienią i zimą, kiedy futro danieli przyjmuje zgaszoną barwę szarości, a plamki blakną.
Kolor sierści zwierząt jest zróżnicowany i bywa zmienny nawet w obrębie jednej grupy. – Bardzo ciekawe jest ich zmienne umaszczenie. Sierść danieli przybiera różne odcienie: od bardzo jasnego, przez typowo plamiste, najczęściej rdzawobrązowe z jasnymi punktami, aż po ciemne, niemal czekoladowe. Dodatkowo w ciągu dnia są dosyć aktywne, a ich zachowania bardzo często są pełne energii. Dzięki temu można uzyskać bardzo różnorodne kadry – tłumaczy leśnik. Widywane są daniele czarne (szacuje się, że tzw. forma melanistyczna zdarza się nawet u 30 proc. osobników), pokryte kombinacją wszystkich wymienionych barw, a także białe jak śnieg – nawet jeden procent populacji to forma leucystyczna.
Łanie utrzymują kontakt z młodymi, becząc, cielęta odpowiadają piskiem. Daniele wydają też dźwięki przypominające miauczenie, a w momencie zagrożenia beczą lub szczekają jak sarny.Dorastają do 90 cm w kłębie, 1,5 m długości i osiągają masę do 80 kg u samców i 52 kg u łań, są mniejsze od jeleni, a większe od saren. Wprawne oko może dostrzec jednak różnicę w smukłości – daniele są bardziej krępe, przysadziste, mają krótsze i mniej zgrabne nogi oraz długi, czarno-biały ogon.
Ach, bykiem być
Niepozorne zwierzęta prowadzą całkiem skomplikowane życie społeczne. Podstawą funkcjonowania jest, jak i u kuzynów, chmara, czyli stado, których skład i wielkość są dynamiczne i zmieniają się w zależności od pory roku. Nie są to grupy rodzinne, a więzy pomiędzy zwierzętami bywają luźne – do grupy można bez problemów dołączyć lub ją opuścić.
Życie danieli kręci się wokół stada złożonego z łań, najmłodszych cieląt i zeszłorocznych młodych osobników obu płci, nazywanego, podobnie jak u saren, rudlem. Taka „rodzina” funkcjonuje właściwie przez cały rok i może liczyć nawet 30 matek z dziećmi! Chętnie przyjmowane są do niej samotne łanie, a nawet osierocone cielęta, co świadczy o silnym instynkcie opiekuńczym tych zwierząt. Kręcąca się w tym czasie obok łań jednoroczna młodzież trzyma się razem, a szukając pożywienia i miejsca do zabawy, może się od matek na dłuższą chwilę oddalać.
W okresie rui i tuż przed ocieleniem widuje się samotne łanie. W czerwcu, po urodzeniu cielaka, do matki dołącza zeszłoroczne młode, które na czas porodu jest odpędzane. Młody nie próżnuje – poznaje świat w pojedynkę, zdobywając doświadczenie życiowe, albo z podobnymi sobie tworzy grupę młodzieżową.
Z kolei samce żyją samotnie tylko w okresie godów i w momencie zdobywania partnerek. Przez resztę roku zbijają się w chmary kawalerskie. Męskie grupy liczą od kilku do kilkudziesięciu członków, pozostających ze sobą w niezwykłych zależnościach. Wokół silnych, dojrzałych i doświadczonych byków kręcą się te młode, dwuletnie, z jeszcze nie do końca wykształconym porożem i niebiorące udziału w rozrodzie.
Grupę kawalerską można porównać do obozu treningowego. Zanim wczesną wiosną byki zrzucą poroże, czas spędzają na ćwiczeniach. Samce urządzają pozorne potyczki, zdarza się, że umiejętności wypróbowują na niewielkich drzewach. Nauka techniki walki zaczyna się bardzo wcześnie, zaraz po tym, kiedy młody byk w drugim roku życia wykształci swoje pierwsze, jeszcze niedoskonałe poroże. Młodzież bacznie przygląda się zachowaniu starszych. Fotopułapki rejestrują obrazy szpicaków (poroże bez wykształconych łopaty), które ocierają się porożem o te same drzewa, co ich mentorzy. Skład grup kawalerskich jest zmienny, zwierzę może do niej przystąpić albo z niej odejść. Warunek jest jeden – należy ustąpić silniejszemu od siebie. Kierujące się instynktem przetrwania zwierzęta wiedzą, że liczniejsza grupa i współpraca między jej członkami, zwłaszcza zimą, oznacza większe bezpieczeństwo. Dlatego starsze byki bez agresji przyjmują do chmary pojedyncze zabłąkane szpicaki.
Grupa rozpada się w czasie rui. – Jesienią, w okresie godowym samce są zazwyczaj mniej płochliwe – opowiada Łukasz Gwiździel, który wie, gdzie można w tym czasie złapać najlepsze ujęcia. – W tym czasie byki kopią w ziemi specjalne wgłębienia, tzw. kołyski, do których oddają cuchnący mocz. Często wracają do tych miejsc i właśnie tam – z zachowaniem wyjątkowej ostrożności - należy na nie czekać, żeby zrobić ciekawe ujęcia – mówi.
Zadomowiony
– Według dostępnych źródeł archeologicznych w górnym plejstocenie, czyli ponad 12 tysięcy lat temu, daniele żyły na obszarze całej Europy. Zlodowacenie zawęziło teren ich występowania, wycofały się w region Morza Śródziemnego, dzisiejszej Turcji oraz Macedonii – opowiada Piotr Zdunek z Nadleśnictwa Poddębice (RDLP w Łodzi), odpowiedzialny za jedyną w zarządzie Lasów Państwowych zagrodę hodowlaną danieli. Według naukowców w stanie prawdziwie naturalnym daniele żyją tylko w kilku izolowanych stadach w Turcji i to stąd gatunek miał rozpocząć podbój świata. Daniele jednak przenoszono na tak wiele sposobów i z tak wielu pobudek, że dzisiaj trudno ze stuprocentową pewnością stwierdzić, skąd i w jaki sposób w danym rejonie świata się znalazły.
Na podstawie badań archeologicznych i genetycznych można stwierdzić, że exodus gatunku rozpoczął się 8–9 tys. lat temu. Na Wyspy Brytyjskie daniele dotarły wraz ze starożytnymi Rzymianami, gdzie po upadku imperium ślad po zwierzętach zaginął. Ponownie pojawiają się tam tysiąc lat później, tym razem dzięki Normanom. Przyjęto, że zwierzęta zawleczone zostały przez armię, ale są też odmienne głosy. Naomi Sykes, badaczka z Uniwersytetu w Nottingham, wskazuje na prawdopodobieństwo, że daniele jako podarek mógł sprowadzić wędrowiec, który podczas jednej z podróży zachwycił się „pięknymi jeleniami”. Dalej poszło jak po maśle – daniele na Wyspach Brytyjskich pokochano, średniowieczni możni i władcy trzymali je w rozległych otwartych hodowlach („deer parks” obecne w nazwach parków do dzisiaj) nie tylko po to, żeby je podziwiać, ale i na nie polować.
Z Anglii daniele trafiły do Danii i krajów Europy Środkowej oraz stały się elementem… kolonializmu. Na brytyjskich statkach dotarły do Australii, Nowej Zelandii, na wyspy Fidżi oraz na Karaiby. W jakim celu? Tu zdania historyków są podzielone – jedni uważają, że potrafiące dostosować się do niemal każdych warunków zwierzęta miały być źródłem pożywienia i celem polowań. Inni uważają, że związane z Imperium Brytyjskim zwierzę miało być dowodem jego potęgi i potwierdzeniem kolonializmu. Pewne jest, że z czasem zwierzęta wrosły w lokalną kulturę – dzisiaj daniel zwyczajny jest narodowym symbolem karaibskiej Antigui i Barbudy oraz obiektem polowań, ważnego elementu wyspiarskiej tożsamości.
Daniele dopłynęły też do wybrzeży Stanów Zjednoczonych, gdzie początkowo udawało się utrzymywać je w zamkniętych hodowlach i prywatnych zwierzyńcach. Szybko uciekły i zyskały status europejskiego gatunku inwazyjnego, zagrażającego rodzimym jeleniowatym, w tym mulakowi białoogonowemu czy jeleniowi kanadyjskiemu, zajmując ich terytoria i przenosząc choroby infekcyjne.
Wszędobylski
Badacze są zdania, że sukces w podboju świata daniele zawdzięczają umiejętności dostosowania się do zmiennych warunków. Nie są wybredne, dobrze czują się zarówno na terenach otwartych, jak i leśnych, w drzewostanach różnych typów – od borów po lasy, zwłaszcza bory mieszane z sosną, dębami, brzozą, bukiem i świerkiem. Idealne są dla nich tereny o zróżnicowanej roślinności, gdzie polne enklawy i łąki przeplatają się z kompleksami leśnymi.
Daniele mają bardzo zróżnicowaną dietę – latem podstawą pożywienia są zioła, których w żołądkach badanych okazów naukowcy naliczyli aż 60 gatunków, i trawy, zwłaszcza te słodkie (mietlice, kostrzewy, kłosówki i wiechliny). Od wiosny do jesieni zjadają liście drzew i krzewów, najchętniej młode liście dzikiej jabłoni, głogu, jesionu, buku, brzozy, kasztanowca, grabu, dębu, dzikiej gruszy, śliwy czy wierzby.
Zimą zmieniają menu na drzewa i krzewy igalaste. Ze smakiem ogryzają pędy sosny, świerka, cisu oraz drzew egzotycznych, na przykład świerka sitkajskiego czy jedlicy, oraz korę – najchętniej wiązów i gatunków iglastych. Nie pogardzą żołędziami, bukwią, kasztanami, jagodami i jabłkami. Skubią paprocie, mchy i grzyby – w żołądkach badanych osobników znaleziono aż 13 gatunków.
Ponadto daniele są odporne na choroby infekcyjne i inwazyjne. Trzeba jednak pamiętać o ich historii – wszystkie daniele świata są potomkami zwierząt pochodzących z nielicznych naturalnych populacji, a to oznacza wąską pulę genową. – Daniele znajdują u nas świetne warunki do życia i mogą być cennym elementem fauny w warunkach zmiany klimatu. Problemem jest jednak chów wsobny, czyli krzyżowanie się zwierząt ze sobą spokrewnionych – mówi Piotr Zdunek. A to może być zagrożeniem dla przetrwania populacji. – Zależy nam na poszerzaniu puli genowej, dlatego wsiedlamy daniele pochodzące z innych hodowli, na przykład z węgierskiego ośrodka Gyulaj czy słowackiego Nadleśnictwa Parlikowo – dodaje.
Zwierzę nieparkowe
– Według niektórych źródeł daniele były na Śląsku już w XIII wieku, szerzej na ziemiach polskich upowszechniły się jednak dopiero w XVII wieku. Były ciekawostką przeznaczoną do hodowli w dworskich parkach czy zwierzyńcach i przekazywane jako dary przez możnych, a nawet królów – Jana Kazimierza czy Jana Sobieskiego – mówi Piotr Zdunek. Wypuszczanie na wolność rozpoczęto pod koniec XIX wieku. Dla urozmaicenia polowania cara Aleksandra II wypuszczono je nawet w Puszczy Białowieskiej, gdzie w 1912 roku odnotowano obecność 1,5 tys. osobników.
Pierwsza wojna światowa spowodowała zmniejszenie populacji. – Po chwilowej poprawie w dwudziestoleciu międzywojennym w czasie II wojny światowej i bezpośrednio po niej obszar występowania danieli w Polsce zmniejszył się, a ich liczebność, przede wszystkim wskutek kłusownictwa, znacznie spadła – opowiada poddębicki leśnik.
Według dostępnych danych w latach 80. XX wieku w kraju żyło około 2,3 tys. danieli, w 1990 roku już 5,4 tys., a w 2024 roku – aż 36 tys. – Obecnie występuje on na terenie całego kraju, oprócz Podlasia, gdzie jest duża presja ze strony jeleni oraz łosi – mówi Zdunek. Najwięcej jest ich w Wielkopolsce, na Kujawach, w Lubelskiem i Łódzkiem. – Poza populacjami wolno żyjącymi daniele występują w fermach oraz zagrodach hodowlanych – dodaje. Hodowla, przenoszenie, wsiedlanie i sprzedaż danieli są możliwe na mocy obowiązujących aktów prawnych. – Daniel jest gatunkiem łownym, podlegającym introdukcji, której zasady regulują prawo łowieckie oraz odpowiednie rozporządzenia ministra właściwego do spraw środowiska – opowiada leśnik. – Jako gatunek obcy podlega ustawie o ochronie przyrody, a jako zwierzę gospodarskie – ustawie hodowlanej. A to wszystko sprawia, że status gatunku jest niejednoznaczny – dodaje.
Są też tacy, którzy widzą w danielu zwyczajnym zagrożenie dla rodzimej fauny. Czy te obawy mają podstawy? Zajmujący się danielami od ponad 20 lat Piotr Zdunek twierdzi, że wszystko zależy od dalszego rozwoju populacji. – Przy umiarkowanej liczebności, szacowanej na siedem do dziesięciu osobników na 100 ha, zwierzęta nie wpływają istotnie na rodzimą przyrodę ani nie powodują istotnych szkód gospodarczych. Negatywny wpływ danieli może być zauważalny jedynie przy ich bardzo dużej liczebności – mówi.
Zdarza się, że jelenie szlachetne unikają części kompleksów leśnych, w których żyje duża populacja danieli, a zimą zwierzęta mogą konkurować przy paśnikach z sarnami i młodymi żubrami. – Przy obecnym stanie populacji daniele nie powodują znacznych szkód w uprawach rolnych i leśnych – dodaje Zdunek i podkreśla, że wyjątkiem są obszary chronione. O szkody od danieli zapytano zarządców niemal stu obszarów chronionych w Polsce. – Informacje o negatywnym oddziaływaniu danieli wpłynęły jedynie z Wielkopolskiego Parku Narodowego, choć skalę tego zjawiska określono jako średnią – dodaje.
