Asset Publisher
Bezpieczna wyprawa do lasu
Wędrówka po lesie to w dzisiejszym, pełnym bodźców świecie może mieć wręcz znaczenie terapeutyczne. By tak się stało, musi być bezpieczna. Na co zwrócić uwagę, ruszając do lasu?
Naładowany telefon
Dziś, gdy niemal każdy ma w kieszeni smartfon, który lokalizuje nas w przestrzeni, przestajemy się obawiać, że gdziekolwiek zabłądzimy. Urządzenie musi jednak działać. Wybierając się w nieznany teren leśny, zadbajmy o to, by bateria była w pełni naładowana.
Telefon przyda się nie tylko do lokalizacji. Będzie niezbędny, by w razie trudnej sytuacji wezwać pomoc.
W lesie bywa różnie z zasięgiem sieci komórkowych. Jest słabszy w głębi kompleksów, w sezonie wegetacyjnym przy pełnym ulistnieniu, w zależności od pogody. Dlatego też w głębi lasu gorzej działają – albo nie działają wcale – internetowe aplikacje mapowe (Google Maps).
Sygnał GPS potrzebny do lokalizacji nie wymaga zasięgu telefonii komórkowej. Dlatego warto zainstalować aplikację mapową mBDL i mieć ze sobą wszystkie leśne mapy zawsze, niezależnie od zasięgu.
mBDL to Mobilny Bank Danych o Lasach, zasób o wiele bogatszy niż klasyczna mapa. Dzięki cyfrowym mapom poznamy wiek i gatunki drzew w konkretnych lokalizacjach. A nawet zakres prac, jakie zostały w nich zaplanowane, niezależnie od tego, czy las jest własnością państwa, gminy czy osoby prywatnej (ta informacja też tam będzie).
Od mankamentów towarzyszących elektronice wolna jest klasyczna papierowa mapa. W komplecie z kompasem ułatwi orientację i zabezpieczy przed zbędnym kluczeniem po leśnych drogach lub zabłądzeniem. Wiele nadleśnictw wydaje takie mapy.
Zgubiłem się w lesie. Jak próbować odnaleźć drogę?
Mimo możliwości, jakie daje współczesna technika, ludzie nadal gubią się w lasach. Co, gdy tak się stanie?
Przede wszystkim nie wpadajmy w panikę. Usiądź chwilę, zbierz myśli i przypomnij sobie opis terenu w którym jesteś. Warto wytężyć słuch, bo czasem słychać z daleka szum głównej drogi, pociąg lub odgłosy miasta. Wypatrywać charakterystycznych punktów terenu, jak linie wysokiego napięcia, gazociągi czy ślady użytkowania dróg – zwykle prowadzą do miejscowości lub dróg publicznych. W górach można podążać „z nurtem”, czyli iść wzdłuż potoku schodząc w dół, w ten sposób zwiększa się szansa dojścia do wioski lub drogi.
Jeśli masz działający telefon, ktokolwiek go odbierze, zada oczywiste pytanie: gdzie jesteś? Żeby odpowiedzieć coś więcej niż tylko „w ciemnym lesie”, postaraj się odnaleźć i wskazać konkretne szczegóły terenowe: ambona myśliwska, paśnik, znak lub tablica informacyjna, siatka ogrodzeniowa. Dla lokalnego leśnika to wiele mówiące szczegóły. Idealny do lokalizacji będzie słupek oddziałowy.
Lasy należące do państwa są zwykle podzielone na prostokątne oddziały. W przecięciu dróg, które są granicami oddziałów, w narożniku jednego z nich, znajdziesz kamienny słupek oddziałowy. Czarną farbą będą na nim wypisane numery oddziałów, ku którym zwracają się lica słupka. Te numery podane służbom ratunkowym czy leśnikowi pozwolą bezbłędnie zidentyfikować, gdzie jesteś. Leśnik może podpowiedzieć, w którą z dróg się skierować.
Słupek pozwoli z łatwością ustalić twoje położenie na leśnej mapie, gdzie zaznacza się oddziały. Gdy na słupku są numery czterech oddziałów, to narożnik pomiędzy dwoma najniższymi numerami wskazuje na ogół kierunek północny-zachód.
Leśnik perfekcyjnie zlokalizuje nas także na podstawie tabliczki (czerwonej w Lasach Państwowych) służącej do ewidencjonowania drewna. Znajdziemy tam dwa rzędy cyfr. Dolny to kod leśnictwa, górny – numer kolejnego stosu lub sztuki drewna. Numery są w bazie danych Lasów Państwowych, połączonej z mapą.
Natrafiłem na zakaz wstępu do lasu. Dlaczego?
Nie każdy fragment lasu jest dostępny dla turystów. Z zapisów ustawy o lasach wynika, że stale nie wolno wchodzić na obszary zagrożone erozją (najczęściej są to niebezpieczne dla ludzi osuwiska), na wszystkie uprawy leśne do 4 metrów wysokości, do ostoi zwierząt, na leśne powierzchnie doświadczalne i do drzewostanów nasiennych.
Zakazy są ustanawiane ze względu na dobro lasu bądź bezpieczeństwo ludzi. Taki charakter ma zakaz wstępu w miejscu, gdzie trwają prace leśne. To oczywiste, że nie należy go naruszać, gdy pracują maszyny i ścinane są drzewa. Znaki zakazujące wstępu ustawia się na drogach leśnych. Zakaz obowiązuje również wtedy, gdy na powierzchni nikt nie pracuje.
Zakaz wstępu może pojawić się także okresowo, wprowadzony przez nadleśniczego w związku z ogromnym zagrożeniem pożarowym, klęskami żywiołowymi (np. wiatrołomy czy okiść) oraz wykonywanymi zabiegami chemicznymi z zakresu ochrony lasu (stosowanymi wyjątkowo, gdy inne metody ochrony lasu nie przynoszą rezultatu). Takie zakazy są ustanowione w trosce o życie i zdrowie ludzi odwiedzających las i należy ich bezwzględnie przestrzegać.
Nieprzestrzeganie zakazu wstępu do lasu jest wykroczeniem, które - oprócz świadomego narażenia własnego życia i zdrowia - może być także ukarane mandatem. Tu znów warto rekomendować mBDL, który zawiera mapę zakazów wstępu do lasu.
Oczywiście ograniczenia dotyczą także obszarów chronionych, rezerwatów przyrody i parków narodowych. Tam poruszamy się po wyznaczonych szlakach.
Uwaga polowanie
Las służy rekreacji i wypoczynku, spełnia wiele rozmaitych funkcji społecznych, ale jest także jednocześnie obwodem łowieckim, gdzie mogą trwać polowania. Nie można żądać od myśliwych zaprzestania polowania, ale także myśliwi muszą tolerować i przewidzieć obecność ludzi w lesie.
W lesie polowania zbiorowe odbywają się między październikiem a styczniem, zwykle w weekendy i w ciągu dnia. Organizatorzy powinni je zgłaszać gminom. Te publikują informację o polowaniach na stronach internetowych najdalej pięć dni przed rozpoczęciem polowania. Przepisy nakazują również, by obszar, na którym odbędzie się polowanie zbiorowe oznakowywać tablicami.
Powyższe wymogi nie dotyczą polowań indywidualnych. Jednak regulamin polowań rygorystycznie określa zasady oddawania strzałów, polowania i zabezpiecza bezpieczeństwo ludzi. Myśliwi są dobrze wyszkoleni, świetnie znają teren i to zwykle oni dostosowują się do ruchu turystycznego w lesie.
Czy bać się dzikich zwierząt?
Choć bardzo małe, to bardzo niebezpieczne okazują się kleszcze. Samo ugryzienie nie jest dotkliwe, ale już konsekwencje chorób, które przenoszą mogą być niezwykle poważne. Istnieje szczepionka przeciw kleszczowemu zapaleniu mózgu. Przyjmują ją regularnie wszyscy leśnicy. Rekomendujemy jej przyjmowanie wszystkim miłośnikom wędrówek w terenie i grzybobrania. Tym bardziej, że obecnie kleszcze spotykamy nie tylko w lasach, a ze względu na panujące temperatury – przez większą część roku.
Nie ma szczepionki przeciw boreliozie. Jedyny sposób to unikać ugryzień kleszczy poprzez odpowiednie ubieranie się (jak najmniej odkrytych rąk i nóg), kontrolowanie odzieży i ciała po powrocie z lasu, stosowanie odstraszających pajęczaki i owady repelentów.
W polskich lasach coraz bardziej powszechne są duże drapieżniki: wilki i niedźwiedzie. Zwierzęta same z siebie nie bywają agresywne wobec ludzi. Niebezpieczne dla ludzi stają się w sytuacjach, kiedy same poczują się zagrożone. Takie ewidentne okoliczności to penetrowanie miejsc rozrodu (nor, gawr), rozdzielenie z młodymi, zablokowanie jedynej drogi ucieczki. Może do nich dojść przy naszej całkowitej nieświadomości. Dlatego dostrzegłszy drapieżniki, lepiej obserwować je z oddali, nie zbliżając się. To samo dotyczy dzików – mogą być niebezpieczne zaniepokojone, szczególnie z młodymi czy żmij, których jad może być dla człowieka śmiertelny.
Zawsze z dużą ostrożnością należy traktować zwierzęta, które nie wykazują lęku przed człowiekiem czy sprawiające wrażenie chorych. To mogą być objawy wścieklizny. Jej przypadki zdarzają się co prawda rzadko (szczepionki przeciwko wściekliźnie rozrzuca się z samolotów), jest to jednak bardzo groźna w skutkach choroba.
Gdzie spotkać leśnika?
Leśnika terenowego najłatwiej zastać w kancelarii (biurze) leśnictwa. Każdy leśniczy na tablicy informacyjnej przed leśniczówką oraz na drzwiach kancelarii podaje informację, kiedy przyjmuje interesantów. Zwykle są to godziny przedpołudniowe. Najlepiej umówić się wcześniej telefonicznie na spotkanie.
Warto pamiętać, że leśniczy, pomimo tego, że pełni służbę dbając o las i chroniąc go przed zagrożeniami, nie pracuje całą dobę ale w wyznaczonych godzinach.
Można też zadzwonić do Straży Leśnej, która patroluje teren całego nadleśnictwa. Numery telefonów znajdują się w zakładce kontakt.
Pamiętajmy! W przypadkach zagrożenia zdrowia i życia dzwonimy na numer 112.
Asset Publisher
Nie taki samotnik
Nie taki samotnik
6 października obchodziliśmy Dzień Borsuka. Z tej okazji chcemy przypomnieć tekst, który ukazał się w naszych Echach Leśnych w 2015 roku, przybliżający nam sylwetkę tych zwierząt. Zapraszamy do lektury!
Ostatnie promienie zachodzącego słońca znikają pomiędzy gałęziami drzew. Z ciemnej czeluści nory wyłania się czarno-biały pysk. Ruchliwe nozdrza chciwie wietrzą każdy zapach, poszukując najdrobniejszych oznak zagrożenia. Zwierzę wciąż jest niepewne czy warto wkroczyć do pełnego niebezpieczeństw świata poza kryjówką.
Tak właśnie wygląda prawie każde zaplanowane spotkanie obserwatora przyrody z przedstawicielami jednego z najciekawszych gatunków naszych
drapieżnych ssaków – borsuków.
Dom jak twierdza
Borsuki, zwane też przez myśliwych jaźwcami, są największymi krajowymi przedstawicielami rodziny łasicowatych, od setek tysięcy lat zamieszkującymi zalesione przestrzenie umiarkowanej strefy klimatycznej Eurazji. Po przodkach odziedziczyły zamiłowanie do siedlisk lasowych, gdzie w przewiewnych, wystarczająco suchych i ciepłych glebach nadal z upodobaniem budują swoje podziemne rezydencje. To w nich spędzają trzy czwarte stosunkowo długiego (w niewoli do 30 lat) życia – znajdują schronienie przed zagrożeniami i niekorzystną aurą, odpoczywają i wychowują młode.
Borsuk zaczyna budowę nory od wydrążenia pojedynczego korytarza, najlepiej usytuowanego na południowym zboczu jakiegoś stoku (łatwiej wtedy zwierzętom usuwać powstający „urobek”). Po kilkunastu dniach pracowici kopacze wybijają drugi otwór (okno), oddalony nawet o kilka metrów od pierwszego wejścia. Wyjście awaryjne gotowe, schronienie stało się pełnoprawną norą. Lis czy jenot poprzestałby na tym, ale nie jaźwiec. Jakiś wewnętrzny impuls zmusza go do rozbudowywania rok po roku podziemnego labiryntu tuneli, który w końcu rozrasta się do gigantycznych rozmiarów. Stare, od dziesięcioleci wykorzystywane nory mogą stać się kilkupiętrowymi konstrukcjami, zagłębionymi w ziemię nawet na cztery metry, złożonymi z kilkudziesięciu komór sypialnych o powierzchni około 1,5 mkw. każda, połączonych plątaniną korytarzy o długości ponad 300 m. Na powierzchnię prowadzi wtedy nawet 76 okien, rozrzuconych na areale kilkunastu arów, a u ich wylotu leży nieraz prawie 50 m sześciennych wykopanego gruntu. Jeśli do tej pory otoczenie nory było płaskie jak stół, to teraz borsuki usypały własny pagórek, połączony z otoczeniem siecią ciągnących się setki metrów w głąb lasu, wyraźnie wydeptanych ścieżek. Nieodłącznym, specyficznym tylko dla borsuków, elementem towarzyszącym norom są skupiska niewielkich dołków kloacznych, w których zwierzęta zostawiają odchody, częstokroć pokryte pomarańczową wydzieliną gruczołów okołoodbytowych. Zawartość poszczególnych dołków to dla wprawnego obserwatora doskonałe źródło informacji o mieszkańcach nory.
Ten i wiele innych, ciekawych artykułów znajdziesz w
Echach Leśnych
Lokal do wynajęcia
Niekiedy wyolbrzymia się znaczenie konkurencji dla borsuka ze strony innych gatunków średniej wielkości drapieżników, tj. lisa i jenota. Co prawda, potwierdzono współzamieszkiwanie nor borsuczych przez te dwa gatunki (częściej przez jenota niż lisa), ale raczej nie stwarza to zagrożenia dla bezpieczeństwa borsuczych miotów. Intruzi z reguły traktują te nory jako schronienie na zimę, wykorzystując osobne wejścia do korytarzy nieużywanych przez prawowitych lokatorów, albo samodzielnie zasiedlają już opuszczone lokum.
W jedności siła
Wielu z nas zapewne pamięta postać borsuka – inteligentnego, ale też zrzędliwego samotnika – z książki „O czym szumią wierzby” Kennetha Grahame’a. Czy rzeczywiście nasz bohater ma takie cechy? Zamieszkujące poszczególne nory osobniki, składające się na lokalną populację, nie są izolowane i przypadkowo rozrzucone, lecz żyją w stadach, tworzonych przez poszczególne grupy rodzinne (klany). Podwalinę takiego klanu stanowi wiążąca się na stałe para dorosłych zwierząt z ich ewentualnym tegorocznym potomstwem. Jeśli teren obfituje w pokarm, to blisko spokrewnione pary mogą zgodnie współzamieszkiwać jeden rewir, co pozwala klanom osiągać zaskakującą liczebność (nawet 35 osobników). Dominującą pozycję w takim stadzie zajmują najstarsze samce – samice i młode są niżej w hierarchii. Przy odpowiednio dużych rozmiarach nor rodzinnych, tworzące klan pary zimują wspólnie w jednej rozbudowanej norze, po prostu zajmując osobne komory sypialne.
Członkowie stada komunikują się między sobą za pomocą kombinacji sygnałów wzrokowych, słuchowych i zapachowych. Do tych pierwszych zalicza się sygnały wyrażające podporządkowanie – np. przypadanie do ziemi, zastyganie w bezruchu bądź mające odstraszyć napastnika – np. stroszenie sierści. Sygnały dźwiękowe są bardziej skomplikowane. W czasie rui samce wydają przeraźliwe, piskliwe odgłosy, mające zapewne wabić samice oraz odstraszać konkurentów. Cała kakofonia dźwięków: skomlenie, popiskiwanie, warczenie i poszczekiwanie towarzyszy zabawom maluchów. Jednak najważniejsze znaczenie dla utrzymania rodzinnej spójności mają sygnały zapachowe.
Poza zaznaczaniem granic swojego terytorium za pomocą intensywnej woni, wydobywającej się z dołków kloacznych, wszyscy członkowie rodziny regularnie i starannie znakują się wzajemnie wydzielinami gruczołów zapachowych. Indywidualne aromaty tworzą niepowtarzalne, charakterystyczne wyłącznie dla danego klanu, pachnidło.
Jak ważne jest podtrzymywanie więzi pomiędzy osobnikami tworzącymi społeczność rodzinną – świadczy ilość czasu poświęcanego na rozmaite formy wspólnej aktywności. Wiosną można zaobserwować, jak para rodzicielska długo i pieczołowicie wzajemnie oczyszcza swoją sierść z uciążliwych pasożytów, głównie pcheł. W tym czasie potomstwo spędza czas na żwawych gonitwach i „walkach”. Rodzice bardzo chętnie dają się wciągać do zabawy i wtedy jesteśmy świadkami pozorowanych zapasów maluchów z ojcem, podczas których troskliwa samica czuwa, aby ten nie nadużywał swojej przewagi.
Nie wilki, lecz psy
Życie w licznych grupach oraz ukrywanie się w rozległych podziemnych korytarzach skutecznie ograniczają straty w populacji borsuków, powodowane przez drapieżniki. Ofiarą najpoważniejszych naturalnych wrogów tego gatunku: wilków, rysi, orłów i puchaczy rzadko padają osobniki dorosłe, znacznie częściej nieostrożne młode. W Puszczy Białowieskiej, jak wynika z badań, w diecie wilka mięso borsucze stanowi zaledwie 2,7 proc. ogółu pokarmu. Zdecydowanie groźniejszym przeciwnikiem dla tych zwierząt są wałęsające się psy.
Sucha i ciepła porodówka
W zależności od takich czynników, jak wiek i kondycja zwierząt, pogoda i dostępność pokarmu, okres godowy wypada u tych zwierząt pomiędzy majem a sierpniem (wyjątkowo, w wypadku starszych samic, nawet w lutym). Młode przychodzą na świat w okresie od stycznia do maja, a ich liczba w miocie waha się od 2 do 6. Łącznie ciąża borsuków trwa więc od siedmiu do nawet piętnastu miesięcy i nosi nazwę ciąży przedłużonej (powszechna u łasicowatych).
Całkowicie białe noworodki są głuche, ślepe i niedołężne. Ponieważ są też niezwykle wrażliwe na niskie temperatury i wilgoć, miejscem ich narodzin jest specjalna komora rozrodcza, wymoszczona suchymi liśćmi i trawą. Wyściółka ta zapobiegliwie gromadzona jest jesienią podczas specyficznego dla borsuków „włóczenia”, czyli ściągania suchej biomasy roślinnej do nory.
Okres laktacji trwa 12–16 tygodni i w tym czasie młode bardzo szybko przybierają na wadze. Po raz pierwszy, jeszcze na krótko, borsuczątka wychodzą poza norę w 10–12 tygodniu życia, zawsze pod baczną kontrolą rodziców. Znane są wypadki zażartej obrony przez samca młodych zaatakowanych przez drapieżnika – samica w tym czasie stara się przenosić je kolejno do bezpiecznej nory. 14–16-tygodniowe potomstwo zaczyna przesiadywać u wylotu kryjówki, by – po kilku następnych tygodniach – przebywać poza nią. Mając 5–6 miesięcy (i rozmiary około trzech czwartych dorosłego osobnika), jest już dość dobrze przygotowane do samodzielnego życia.
Błąd Linneusza
Samiec borsuka jest wyraźnie cięższy (jesienią waży ok. 13 kg), choć tylko nieco większy (35 cm wysokości w kłębie) od samicy (odpowiednio 11 kg i 33 cm). Zwierzę ma krótkie, bardzo mocno zbudowane, pięciopalczaste łapy, uzbrojone w potężne pazury – na wąskich, przednich kończynach zdecydowanie dłuższe niż na szerokich tylnych. Podeszwy stóp są nagie, z dobrze widocznymi poduszkami pięciu palców i pięty. To sprawia, że borsuk pozostawia jedyny w swoim rodzaju trop, niespotykany u innych gatunków, zaskakująco podobny do tego, który mógłby pozostawić mały niedźwiadek. Zapewne ta obserwacja oraz kołyszący się chód nieco flegmatycznego, ociężałego po borsuczej diecie, po prostu „misiowatego” zwierzęcia, skłoniła XVIII-wiecznego szwedzkiego przyrodnika – Karola Linneusza – do zaklasyfikowania go do rodziny niedźwiedzi.
Z łąki, pola i śmietnika
Borsuki zjadają m.in. norniki i chrabąszcze majowe, pustoszące uprawy leśne. Toteż leśnicy sprzyjają im, budując dla nich przejścia w ogrodzeniach upraw i pozostawiając starodrzewy z borsuczymi norami.
W pierwotnych leśnych biotopach borsuki były zwierzętami wyspecjalizowanymi w zjadaniu rozmaitych bezkręgowców glebowych, na czele z popularną „rosówką”, czyli dżdżownicą ziemną. Spędzały noce na wielogodzinnym żerowaniu. Sezonowe niedobory podstawowego pokarmu uzupełniały, polując na płazy, choćby ropuchy, sporadycznie na niewielkie ssaki, zwłaszcza oseski myszy, nornic i norników. Nie gardziły również dostępnym w danym czasie pokarmem roślinnym: owocami, np. borówkami, żołędziami, bukwią, a nawet orzechami i grzybami. Wraz z rozwojem cywilizacji i przekształcaniem środowiska wyszły jednak na jaw zdumiewające zdolności adaptacyjne tego gatunku. Znakomicie dopasował się on do nowych zasobów pokarmowych. Wprawdzie pozostało mu upodobanie do dżdżownic, ale teraz najchętniej zbiera je na łąkach kośnych, bo tam jest ich więcej i nieporównywalnie łatwiej znaleźć je w przyciętej, niskiej trawie.
Dzisiaj borsuki żywią się wszystkim, co uznają za zdatne do zjedzenia. Chętnie odwiedzają nocami przydomowe ogrody, by raczyć się tam najrozmaitszymi
warzywami (marchwią, burakami, ziemniakami) i owocami (jabłkami, śliwkami, porzeczkami, truskawkami a nawet winogronami i arbuzami). Intensywnie też wykorzystują wysokobiałkowy pokarm, którym są nasiona rozmaitych zbóż: owsa, jęczmienia, żyta, pszenicy, a zwłaszcza kukurydzy. Nie pogardzą zawartością przydomowych kompostowników i śmietników. Potrafią też sięgnąć do wystawianych na zewnątrz domostw misek naszych domowych pupili.
Nie ma róży bez kolców
Wybitne zdolności adaptacyjne pozwoliły borsukowi zadomowić się na nowych, obcych dotąd terenach. Bez oporów zasiedlają ogrody na przedmieściach, śródmiejskie parki, rozmaite zabudowania gospodarcze, przetrząsają nocami wysypiska śmieci. Potrafią kopać nory w nasypach drogowych i kolejowych, skarpach kanałów itp. Intensywna działalność inżynieryjna borsuków może być naprawdę uciążliwa dla rolników, ogrodników czy drogowców. Ci budują więc np. ogrodzenia, skutecznie odcinając zwierzęta od dopiero co odkrytych źródeł łatwo dostępnego pożywienia. Wznoszenie osiedli, postępująca rozbudowa infrastruktury drogowej i kolejowej staje się zagrożeniem dla trwałości miejscowych borsuczych populacji (potwierdzają to badania genetyczne).
Ci nocni wędrowcy wychodzą na łowy 1–2 godziny po zapadnięciu zmierzchu, by wrócić 1,5–2 godziny przed świtem. Ich eskapady trwają od ok. godziny zimą do 9 godzin latem i jesienią.
Po pierwsze, autostrady i magistrale kolejowe to nieprzekraczalne bariery terytorialne. Po wtóre, śmiertelność borsuków w kolizjach z pojazdami staje się dziś bodaj najważniejszym (pomijając polowania) czynnikiem ograniczającym ich liczebność w Europie. Nawet w stosunkowo słabo zaludnionej Szwecji co roku ginie na drogach do 33 tys. tych zwierząt. Jedynym w miarę skutecznym rozwiązaniem problemu wydaje się budowa rozmaitych przejść dla zwierzyny nad i pod szlakami komunikacyjnymi.
Najbardziej kontrowersyjnym problemem w naszych relacjach z tym gatunkiem staje się jednak gruźlica bydlęca (Mycobacterium bovis), przenoszona przez borsuki pomiędzy stadami bydła domowego. W Wielkiej Brytanii straty wywołane likwidacją zarażonych stad krów idą w setki milionów funtów. Zdesperowani hodowcy, zwolennicy radykalnych działań, doprowadzili do wprowadzenia rozwiązania, znanego pod eufemistyczną nazwą culling (ang. selekcjonowanie). To nic innego, jak prowadzone na masową skalę odstrzały redukcyjne borsuków czy tępienie ich za pomocą trucizn. Na szczęście, w Polsce udokumentowano na razie tylko jeden przypadek Mycobacterium boivis u borsuka, skądinąd zresztą przy okazji badań nad zachorowalnością u innego gatunku.
